Co do przeróbki I-15 w 1:48 od Special Hobby

Chciałem szybko, bez napinki, złożyć sobie ten model. No ale nie dało się. Ostatecznie lista przeróbek/doróbek do tego modelu mnie samego zaskoczyła. No ale na pewne uproszczenia po prostu nie da się przymknąć oka.

Ale najpierw geometria. Aby zamknąć kadłub i nadać mu kształt przypominający oryginał, należało wstawić weń solidną rozpórkę, a górę łatać szpachlą. W konsekwencji wlot powietrza nad silnikiem został zaślepiony, ale miałem do wyboru to, albo ryzyko, że model się nie złoży lub rozpadnie po sklejeniu pod wpływem naprężeń.

Podobnie trudnym i groźnym tematem był momntaż zastrzałów skrzydeł – z prostowaniem modelu na specjalnie zbudowanej formie, naciąganiem, zbrojeniem drutami.

Gdy popatrzymy na zdjęcia I-15, charakterystyczne i bardzo wyraźne są otwory w kadłubie – okrągłe do chłodzenia karabinów (wypuszczające powietrze z rur, w których umieszczono karabiny) i prostokątne – wyrzutników łusek. Oczywiście musiałem je nawiercić i wyciąć.

I tu pojawia się pytanie teoretyczne: Na jak daleko idące uproszczenie można sobie pozwolić w modelu redukcyjnym? Czytałem kiedyś książkę o malowaniu figurek (to wciąż dla mnie tajemnica), gdzie dość zgrabnie to ujęto: Na modelu powinno być widać to, co może być widoczne na modelowanym obiekcie, gdy popatrzeć na niego z odległości odpowiedniej do skali modelu. OK, ale co to jest odległość odpowiednia do skali? Jeśli detale modelu w skali 1:48 oglądamy z odległości ok. 0,5 metra, to powinno to odpowiadać sytuacji, w której na prawdziwy samolot patrzymy z odległości 48 x 0,5 m, tj. 24 metrów. No i wiecie, otwory szerokie na pięść to raczej widać z 24 metrów.

Skoro była mowa o rurach karabinów – dwie z nich i tak trzeba sporządzić, zgodnie z instrukcją modelu, a dwie kolejne są imitowane grubymi wałkami z plastiku. Długo myślałem, jak się za to zabrać, ostatecznie zastosowałem igły lekarskie 1,75 mm, czyli 84 mm w skali – całkiem blisko oryginału.

Ale przód kadłuba to nie tylko cztery rurki. W modelu brakuje “drobiazgów” okołosilnikowych. Nie chodzi o “słupki” popychaczy, czy przewody iskrowe – to i tak najczęściej trzeba dorobić. Mam na myśli tak “niepozorne” elementy, jak przewody dolotowe, wydechy, pompa oleju, czy wielgachny, bardzo charakterystyczny wlot powietrza do turbiny, umieszczony między cylindrami.

I po złożeniu. Wlot do sprężarki między cylindrami u dołu.

Na koniec rzecz również dość mocno widoczna i spora – owiewki u nasady naciągów skrzyni płatów. Rzadko spotykany detal (nie widziałem nigdzie indziej), ale przecież trudny do pominięcia. Postanowiłem zrobić je z cienkiego papieru, godząc się na ew. niedoskonałości . Stwierdziłem, że takie wykonanie, z widocznymi szczelinami, z wygięciami, których nie dało się uniknąć, mogą wyglądać realistycznie jako imitacja zwykłych, pustych w środku aluminiowych owiewek, które na pewno musiały sporo przechodzić w trakcie eksploatacji w mocno polowych warunkach końca hiszpańskiej wojny domowej.

Pozostałe “autorskie” dodatki to linki wraz z odważnikami, lampy pozycyjne i uchwyty do wiązania samolotu do podłoża.

W kabinie nie majstrowałem – wyposażenie jest żywiczne, tablica blaszano-foliowa, wszystko całkiem przyzwoite.

Jak wyszło – zobacz w galerii końcowej.

Leave a comment

Design a site like this with WordPress.com
Get started