Hej, taczanka

Zachciało mi się modelu taczanki. Ukraińskiej, machnowskiej, nie jakiejś tam bolszewickiej. Okazuje się, że gotowych zestawów modeli plastikowych bryczek, a tym bardziej taczanek, nie ma. Więc wziąłem się za scratch.

Na razie jedna rosyjska firma przygotowuje model taczanki w 1:35. Z tym, że ma to być właśnie bolszewicka, standardowa taczanka z czasów wojny domowej. A więc wręcz przeciwna do mojej, antybolszewickiej i niestandardowej.

Własny model opracowałem na podstawie zdjęć pojazdu wystawionego w Muzeum w Hulajpolu. Wyrysowanie podstawowych elementów w Inkscape zajęło mi kilkanaście godzin. Powstały model różni się od pierwowzoru kilkoma uproszczeniami. Intelektualną przygodą było poznanie tajników zawieszenia bryczki. Gdyby ktoś z Was zechciał skorzystać z moich prac, zapraszam do kontaktu, ale uwaga – doczytajcie do końca. 🙂

W modelu sporo jest części metalowych – resory i rozmaite okucia. Po pańsku zamówiłem sobie fototrawienie w Unique Model Factory. Firma godna polecenia, bardzo dobry kontakt i dużo czasu dla klienta – byłem niemal prowadzony za rękę przez proces przygotowania pliku. Buda zrobiona jest z balsy 0,7 mm, do tego kilka innych materiałów – jak to w scratchu.

Jeśli będziecie robić model redukcyjny z balsy, to radzę, po przycięciu i uformowaniu elementu, nasączyć go choćby płynnym klejem cyjanoakrylowym. Balsa jest miękka ale też łupliwa. Dlatego jeśli dobrze skleicie elementy, z których choć jeden jest z balsy, a potem przyłożycie do całości odrobinę siły, to ten balsowy element może Wam pęknąć.

Uzbrojenie taczanki – Maxim wzór 1910 – jest z zestawu ICM. Do konstrukcji i wykonania modelu nie ma się co czepiać, natomiast tworzywo – niesamowicie kruche. A ponieważ jest w zestawie kilka cieńszych elementów, trochę się przy budowie pozłościłem – nawet ogon połamałem, a przecież cienki nie jest. (Dlatego zresztą dodałem te sznury mocujące karabin z bryczką – trochę maskują złamania, których nie byłem w stanie całkiem naprawić.) Osie i rączki do regulowania łoża najlepiej od razu wykonać z drutu. Te rączki z plastiku nie wyglądają zresztą rewelacyjnie.

Budowa pojazdu byłaby czystą i prostą przyjemnością gdyby nie koła. Piasty cięte z miękkiego plastiku, szprychy z odpowiednio zeszlifowanych wykałaczek, rafy z laminatu balsa – HIPS – balsa, klejonego wikolem, obręcze z blaszki. Elementy przygotowywałem ręcznie i niestety brakło mi zręczności. Aby takie koło było rzeczywiście koliste, powinienem był zlecić laserowe cięcie, przynajmniej raf. Jakoś tam się udało i koła wyglądają w miarę przyzwoicie. Niemała w tym zasługa podkładu – mikroszpachlówki Mr. Hobby 1000, która zakryła niedoskonałości, szczególnie istotne dla wyglądu wewnętrznych powierzchni raf.

Z ciekawostek technologicznych chciałbym zwrócić uwagę na poprzeczkę do mocowania orczyków. Wraz z hakami na końcach jest wykonana z jednego kawałka grubego miedzianego drutu. W założeniach miała wyglądać jak od kowala.

Taczanka to pojazd konny i kompletny jej model powinien zawierać figurki koni. Wziąłem takowe z sowieckiej kuchni polowej Mister Crafta. Co nie miara roboty, by konie nie wyglądały jak roboty. Zabawa w rzeźbiarza była przednia, usunąłem z figurek mnóstwo zbędnego plastiku, i zacząłem się zastanawiać jak wykonać grzywy i ogony, bo te zestawowe są niepodobne do niczego. Jednak kiedy przymierzyłem pierwszego prawie-konia do bryczki okazało się że… bryczka jest nieco źle wyskalowana. Miałem jeszcze nadzieję, że bryczka OK, a konie za małe, ale koniki Mister Crafta w skali 1:1 miałyby ok. 1,6 m w kłębie, czyli jak należy. Tak więc będzie model bez koni, trudno.

Model malowałem pędzlami, ponieważ ewentualne nierówności powstałe w ten sposób odpowiadały mojej wizji pojazdu grubo ciosanego i grubo malowanego przez prowincjonalnych stelmachów. Jedynie błotniki i małe druciane elementy zostały pomalowane aerografem. Przy malowaniu balsy pomogły mi trochę doświadczenia z akwarelą i wypracowałem swoją technikę: Najpierw sowicie nawilżam wodą, właściwie moczę, potem nakładam również dość rzadką farbę (czarny: mat Mr. Hobby rozcieńczony dużą ilością wódki, “drewno” – mocno rozrzedzona chińska akryla artystyczna w kolorze brązu van Dycka). Daje to ładne, równe kładzenie koloru, oraz przyjemny rozkład cieni, bez ostrych krawędzi. Balsa bardzo chłonie wodę, więc nie przejmujemy się nadmiarem, lepiej rozrzedzić niż potem żałować.

Obręcze kół itp. malowałem mieszaniną gun metal i koloru stali, po czym i tak jeszcze kolorowałem ołówkiem, za radą bardziej doświadczonego modelarza z grupy Modelarscy Masochiści -modelarski scratch i samoróbki. Gdybym robił to drugi raz – poprzestałbym na ołówku, bardzo dobry efekt. Rysy, odpryski farby na metalowych elementach zostały zrobione kredką akwarelową w kolorze aluminium i również ołówkiem.

Na koniec dodałem parę detali: Jabłka, worek i baranią skórę położoną na koźle. Jabłka z Greenstuffu, worek – różne twarde kawałki włożone w grudkę Patafiksu i oklejone chusteczką higieniczną. Baranica to mój wynalazek. Wykonana jest z… mchu, nasączonego wikolem, pocienionego odpowiednio do skali od spodu i podklejonego papierem.

Ostatni akcent to napis na tyle wozu. “Wolność albo śmierć” to hasło Machnowców (i nie tylko), ale… w jakim języku je pisano? Musiałem zasięgnąć rady znawców tematu, i okazuje się, że na Machnowszczyźnie “mówi się głównie (pomijając mniejsze dialekty) po ukraińsku, po rosyjsku albo w surżyku (rozpowszechniona w centralnej części kraju mieszanina obu poprzednich). Sam Machno był rosyjskojęzyczny, najsłynniejszy sztandar machnowski ma hasło wypisane po ukraińsku. Mówiono więc i po ukraińsku, i po rosyjsku, a pewnie i w surżyku. ‘Wolność albo śmierć’ to po ukraińsku ‘wola abo smert” (‘воля або смерть’) i ponoć takie hasło było obecne wśród machnowców.”

A wyszło tak:

Leave a comment

Design a site like this with WordPress.com
Get started